Via Ferrata Gianni Constantini


Po noclegu w Forno di Zoldo z małym opóźnieniem (brama kempingu otwierana dopiero o 7:30) wyruszamy na Passo Duran. Droga jest kręta i tak wąska, że dwa osobowe auta mają problem z minięciem się, ale po 30 min jazdy docieramy na przełęcz. 

Właśnie na Passo Duran rozpoczyna się podejście pod Super-ferratę Constantini, uważaną za najtrudniejszą i najpełniejszą ferratę we Włoszech. W tym roku wreszcie postanowiliśmy się z nią zmierzyć. Pierwsze 50 min to podejście, początek jest stromy, ale po chwili dochodzimy do wygodnej drogi prowadzącej do schroniska Carestiato, dalej idziemy ścieżką przez las pod samą ścianę. Niestety pogoda nie jest najlepsza - górna część masywu tonie w chmurach.

Nasi poprzednicy na ścianie.

Pierwsze metry ferraty to trawers nad przepaścią, według opisu jest to jeden z kluczowych momentów, my pokonujemy go bez większych problemów. Później opis w naszym przewodniku bredził coś o krótkim wiszącym mostku - nie ma tam nic takiego. 


Po minięciu pierwszych trudności idziemy połogimi płytkami.


Na wyokości mniej więcej 2100 m dochodzimy do żołtego uskoku. Według mnie jest to najtrudniejszy technicznie moment całej ferraty, ten 10 metrowy trawers sprawia mi niewielkie trudności. Nastepnę metry rownież są trudne, ale idzie się nam zdecydowanie łatwiej. W gęstej mgle sprawnie dochodzimy do wierzcholka Pala del Belia, a później szybko zdobywamy Cattedrale. Teraz według naszego opisu szlak powinien się rozdzielać. Jedna jego odnoga powina prowadzić na wierzchołek Moiazza Sud z którego podobno są piekne widoki (tylko wyjście na szczyt i zejście, my odrazu odrzucamy ten warian z uwagi, że widoczność nie przekracza 10m). Druga odnoga rozpoczyna zejście. 


Pokrzepieni myślą o zejściu ruszamy szybko dalej, niestety autor przewodnika nie był łaskaw wpomnieć o ok 2-3h odcinku pomiędzy Cattrdrale a miejscem prawdziwego odbicia na  Moiazza Sud. Dla niego może nie było to zbyt istotne, ale nam błądzncym we mgle taka informacja by sie przydała i pomogła uniknąć stresu, bo w moemncie wyjścia na Cresta delle Masenade nie musielibyśmy się zastanawiac czy przypadkiem nie pomylismy drogi i nie jesteśmy na Moiazza Sud (akurat w tym miejscu brakowało tabliczki z nazwą szczytu).

Z Cresta delle Masenade cały czas idziemy granią do przełęczy Masenade. Dalej po krótkim, ale nieprzyjemnym podejściu dochodzimy wreszcie do prawdziwego odbicia na Moiazza Sud i wreszcie zaczynam schodzić.

Przełęcz Masenade

Osobiście z całej ferraty najbardziej podobało mi się zejście, piękną półką Cengia Angelini, która położona jest nad 700m przepaścią.

Połka Cengia Angelini.
 

Po pokonaniu półki schodzimy do biwaku Ghedini, przy którym robimy dłuższą przerwę. Stąd dalej w dół olbrzymim żlebem, u podnóża którego wchodzimy na szlak powrotny do schroniska Carestiato, do którego dochodzimy już porządnie zmęczeni. Na szczęście postało już tylko około 30 min do passo Duran.

Biwak Ghedini

Farrata Constantini zajeła nam 8h 30 min, do tego należy doliczyć czas podejścia i zejścia co daje nam całkowity czas 11h 30min. Szczerze powiedziawszy ta ferrata nas rozczarowała, wszyscy spodziewaliśmy się trudności technicznych a poza 3 krótkimi odcinkami nie było wcale ciężko. To co sprawiło nam najwiekszą trudność to dlugość tej drogi, dodatkowo w kilku miejscach przepaście nad którymi przechodziliśmy mogą sparaliżować osoby nieobyte z wysokością (miejscami brak poręczówki mimo znacznej ekspozycji). Niestety co do podobno cudowych widoków nie mogę się odnieść - cały czas szliśmy we mgle. Moim subiektywnym zdaniem ferrata Cesare Piazzetta jest najtrudniejszą ferratą jaką do tej pory zrobiłem.


Komentarze